Nasze chore zdrowie psychiczne
Rząd ma świetliste plany reformy, a na razie na wizytę u specjalisty można u nas czekać 3 miesiące
Bank Światowy i WHO biją na alarm. Dramatycznie wzrasta liczba osób zaburzonych psychicznie. Nie wytrzymują tempa życia, źle się adaptują, popadają w depresje.
To zdjęcie ilustrowało zeszłoroczną kampanię społeczną „Zdrowie psychiczne – wspólna sprawa” organizowaną m.in. przez Urząd Marszałkowski Województwa Kujawsko–Pomorskiego / Fot. Archiwum
Aż 27 procent Europejczyków ma problemy z psychiką. Za 12 lat takie kłopoty będzie miał co trzeci mieszkaniec naszego kontynentu. Depresja wysunie się na drugą pozycję wśród powodów globalnej niesprawności człowieka. Znajdzie się tuż za schorzeniami układu krążenia. Wyłączenie ludzi z zaburzeniami psychicznym z życia zawodowego (zwolnienia, renty) będzie nas drogo kosztować. Już dziś kraje członkowskie UE tracą z tego powodu 3-4 PKB rocznie.
– To nie są żarty – potwierdza złowieszcze prognozy prof. Aleksander Araszkiewicz – szef Katedry i Kliniki Psychiatrii Collegium Medicum UMK. – W Europie z powodu samobójstw ginie co roku więcej osób niż w wypadkach komunikacyjnych i wskutek zabójstw. W kraju nie jest lepiej. Samobójstwo popełnia 16 na 100 tys. Polaków I lepiej nie będzie, jeśli na opiekę psychiatryczną będziemy wydawać zaledwie 3,2 proc wartości całego kontraktu z NFZ.
Pesymistyczne wizje łagodzi dawką optymizmu. Wspomina spotkanie ministrów zdrowia UE w Helsinkach sprzed trzech lat. Parafowano wtedy dokument: „Poprawa zdrowia psychicznego Europejczyka”. Wprawdzie niewiele się od tego czasu w Polsce zmieniło, ale… – Powstał Narodowy Program Ochrony Zdrowia Psychicznego, a w lipcu tego roku sejm uchwalił ustawę, która pozwoli go realizować – nie kryje nadziei profesor. Wierzy, że wreszcie dojdzie do zmiany modelu opieki psychiatrycznej w Polsce i miejsce wielkich szpitali psychiatrycznych, takich jak w Świeciu, zajmą niewielkie oddziały opieki środowiskowej. Powstaną w lokalnych szpitalach lecznictwa ogólnego. Całodobowe zamykanie chorych w szpitalach będzie stosowane tylko w wyjątkowych przypadkach. Czyżby był to koniec gett i izolacji?
Wiele na to wskazuje. Narodowy program przewiduje bowiem tworzenie oddziałów psychiatrycznych dziennych i tzw. półotwartych. W różnej formie. – Pacjent przyjdzie tam na kilka godzin, a na noc wróci do domu – Aleksander Araszkiewicz wskazuje jeden z wariantów. I przypomina, jak wiele znaczy dla chorego kontakt ze znajomymi i rodziną. – Musimy walczyć ze stygmatyzacją i marginalizacją tych ludzi. Zrobić wszystko, bu umożliwić im powrót do pracy czy szkoły – przekonuje.
W większych miastach mają powstać całodobowe ośrodki,wyspecjalizowane w pomocy schizofrenikom, osobom w ciężkiej depresji lub stanie otępienia. Oraz hostele, w których pod dyskretną kontrolą psychologów i psychiatrów zamieszkają chorzy, zdolni do samodzielnej egzystencji.
Plany, które rząd zamierza wdrożyć do 2013 r. są świetliste. A szara rzeczywistość skrzeczy. Na wizytę u psychiatry z poradni czeka się w naszym województwie 3 miesiące. W Wojewódzkim Szpitalu Psychiatrycznym w Świeciu chorych przyjmuje się (za pisemną zgodą) na tzw. dostawki. – To wielki problem, bo Kujawsko-Pomorskie ma jeden z najwyższych w Polsce wskaźników zapadalności na choroby psychiczne – mówi profesor. Zauważa, że 26 łóżek tzw. ogólono-psychiatrycznych w Bydgoszczy (w klinice przy ul. Kurpińskiego) to kropla w morzu potrzeb 400-tysięcznej aglomeracji. Jeśli doda się do tego kilkadziesiąt miejsc w Toruniu, 70 w Lipnie i 20 w Aleksandrowie Kujawskim, nadal wygląda to źle. – Parę dni temu konsultowany w mojej klinice pacjent został skierowany do Świecia, a tam z braku wolnego miejsca odesłano go do Gniezna – mówi profesor. I ubolewa, że dwa oddziały w tym szpitalu zarezerwowano dla chorych psychicznie przestępców, bo to skurczyło liczbę miejsc w szpitalu, który jako jedyny na całe województwo non stop pracuje w trybie ostrym.
Doktor Beata Semrau – wicedyrektor Wojewódzkiego Szpitala Psychiatrycznego w Świeciu, nie kryje, że w szybką zmianę modelu opieki psychiatrycznej w Polsce raczej nie wierzy. – Tyle już pięknych zapowiedzi słyszałam, że kiedy mówi się o nich kolejny raz, już się nie podniecam – mówi. Owszem, widzi konieczność zamiany wielkich psychiatrycznych lecznic na mniejsze: środowiskowe. – Ale nie niszczmy tego, co już jest, zanim te nowe ośrodki nie powstaną – apeluje do decydentów. Dzieli się sceptycyzmem: – Boję się, że znów będzie rok gadania o Narodowym Programie Ochrony Zdrowia Psychicznego, a potem wrócimy do punktu wyjścia. Tyle się kiedyś mówiło o powstaniu oddziałów psychiatrycznych w Inowrocławiu i Włocławku. I co? Dalej się o tym tylko mówi…
Źródło: nowosci.com.pl